"Przyjaźń z Kubusiem" - Wakacje dla dzieci - Krasnobród 2001

Chyba każdy, czy to mały czy to duży zna Kubusia Puchatka przesympatycznego misia ze Stumilowego Lasu, bohatera opowiadania Alana Alexandra Milne. Nam bliższe spotkanie i poznanie Puchatka i jego przyjaciół umożliwił wyjazd na wakacje do Krasnobrodu. Właśnie w tej słonecznej miejscowości 90 dzieciaków wraz z wychowawcami i kierownikiem akcji ks. Mariuszem Skowronem mogli spędzić wspaniałe chwile. Chwile pełne słońca i niesamowitych pomysłów organizatorów.

Cały program oparty został na dziesięciu odcinkach filmu ze znanym misiem i został zatytułowany „Przyjaźń z Kubusiem Puchatkiem”. To właśnie ten mały, odważny miś uczył nas jak przepraszać innych, jak poświęcić swój czas drugiemu, jak szanować prace innych oraz jak być odpowiedzialnym. Jak na każdych wakacjach, tak również na tej kolonii było dużo atrakcji.

Może Krasnobród nie ma tyle zabytków i ciekawych miejsc do zwiedzania jak inne zabytkowe miasta, ale za to posiada cudowne Sanktuarium wraz z muzeum etnograficznym i małym ptasim zoo oraz przepiękną kapliczkę na wodzie, które z równym stopniem zaciekawienia zwiedziliśmy. Będąc na wycieczce w roztoczańskim lesie, byliśmy także w kaplicy św. Rocha odprawiliśmy Mszę św., która była nie odłącznym elementem naszej kolonii.

Jednak największą atrakcją całego wyjazdu były kąpiele i pluskanie się w zalewie oraz zjeżdżanie z superowskiej ślizgawki. Dzięki przepięknej pogodzie nad wodą spędzaliśmy dużo czasu, więc niejeden z nas spalił się jak „raczek”.

Jedną z wielu atrakcji była wycieczka do Zamościa, gdzie zwiedzaliśmy wiele wspaniałych zabytków (m.in. Katedrę św. Tomasza Apostoła, Arsenał i bastion) oraz mogliśmy zobaczyć jeden z najpiękniejszych rynków w Polsce.

Na podsumowaniu wakacji większość dzieci mówiła, że oprócz wyżej wspomnianych atrakcji podobały im się również podchody. A tego roku nie należały one do najłatwiejszych, każdy musiał wykazać się niesamowitym sprytem i intuicją. Chociaż trzeba przyznać, że podchody podobały się nie tylko dzieciom, ale również ratownikom i innym turystom, gdy dzieci na pomoście odśpiewywały nasz przebój „Jedzie John”.

Oprócz tego dużym powodzeniem cieszyły się także dyskoteki i jedno, ale za to niepowtarzalne ognisko z przepysznymi kiełbaskami i śpiewem na ustach. Aha! Była jeszcze tombola, turniej grup, zwiad terenowy no i wspaniałe pogodne wieczory (tyle tego, że nie da się zapamiętać!).

Całe to cudowne zamieszanie trwało tylko dwa tygodnie, ale jakie to były tygodnie. Tego się nie da opisać, tam trzeba było po prostu być! Oby tak dalej.

TAK TRZYMAĆ KS. MARIUSZU!!!