Wakacje to najlepszy okres w życiu każdego ucznia. Oczywiście każdy z nich ubolewa nad krótkim terminem trwania tej cudownej, bez troski i wolności od codziennych zajęć szkolnych. W tym roku wakacje rozpoczęły się nie co później niż zwykle bo dopiero 25 czerwca w godzinach popołudniowych. Początek tego dwumiesięcznego leniuchowania nie rozpoczął się najlepiej ze względu na pogodę, która była kapryśna i deszczowa. Wiele dzieci spędzało ten czas w domu. Jednak z pomocą przybyli księża Salezjanie, którzy jak co roku zorganizowali kolonie. Wszystkie spotkania formacyjne odbywały się na podstawie obejrzanego wcześniej fragmentu filmu, którym był wielki hit - "Król Lew". Dzieci i młodzież rozważały i analizowały kolejne odcinki bajki, które przekazywały pewne wartości oraz naukę płynącą z doświadczenia i przeżyć bohaterów filmu. Całe "zamieszanie" rozpoczęło się 19 lipca 2004 w godzinach porannych. Tłum dzieci razem z rodzicami czekających na odjazd, ładowanie ogromnych bagaży, ostatnie porady rodziców, rozmowy z wychowawcami i oczywiście łzy pożegnania. Tak w kilku słowach można streścić to, co działo się tego dnia rano. Jednak na tym dzień się nie zakończył. Uczestników i wychowawców czekała jeszcze długa droga do miejsca przeznaczenia. A była nią Muszyna miasteczko leżące nie daleko krynicy. Po trudach podróży wieczorem cała kolonia dotarła na miejsce, gdzie skosztowała tamtejszej kuchni, została uroczyście powitana przez kierownika Ks. Kazimierza Drozda oraz udała się na spoczynek do przestronnych pokoi. Po rozpakowaniu swoich rzeczy oraz pościeleniu łóżek nastąpiła cisza nocna. I tak upłynął poranek i wieczór - dzień pierwszy… Każdy kolejny dzień rozpoczynał się o godzinie 7.30 muzyczną pobudką. Następnie, kolejno następowały po sobie: poranna modlitwa, śniadanie, porządki w pokojach, spotkania formacyjne, rekreacja, obiad oraz sjesta. Plan popołudniowy był zmienny i zależał do wielu czynników min. pogody obecnej sytuacji oraz okoliczności towarzyszących. Dlatego też drugiego dnia ze względu na słoneczną pogodę po obiedzie nastąpił dłuższy spacerek mający na celu zapoznanie się z tamtejszą okolicą. Zmęczeni uczestnicy z ogromną chęcią i dużym apetytem pochłonęli wspaniałą kolację. następnie przyszedł czas na codzienna Msze świętą, która odbyła się w pobliskiej, zabytkowej cerkwi. Oczywiście cały turnus nie mógłby się rozpocząć bez uprzedniej prezentacji grup. Dlatego taki obrzęd odbył się tego dnia wieczorem, Po zapoznaniu się z uczestnikami i kadrą wychowawcza wszyscy udali się do swoich łóżek. I tak upłynął poranek i wieczór - dzień drugi… Środa upłynęła bardzo szybko i bardzo ciekawie, a to ze względu na poranna wycieczkę autokarową do Nowego i Starego Sącza, gdzie kolonia odwiedziła klasztor sióstr Klarysek z domem św. Kingi oraz ołtarz, na którym Jan Paweł II odprawił mszę św. podczas swojej wizyty w kraju. Również wielką radością okazała się wieczorna dyskoteka, która dała możliwości posłuchania dobrej muzyki oraz wykazania się talentem tanecznym. I tak upłynął poranek i wieczór - dzień trzeci… Kolejny dzień także obfitował w różnego rodzaju atrakcje. Po wykonaniu wszystkich porannych i przed południowych obowiązków uczestnicy udali się na górską wycieczkę. Weszli na wzgórze Baszta, na którym to znajdują się ruiny zamku biskupiego. Tego samego dnia, po kolacji odbyła się bardzo emocjonująca zabawa, zatytułowana "karteczki". Po tak męczącym dniu wszyscy chętnie ułożyli się do snu. I tak upłynął poranek i wieczór - dzień czwarty… Piątek tak samo jak dzień poprzedni również zaskoczył kolonistów obfitością planu zajęć. Przed obiadem odbył się zestaw różnego rodzaju turniejów. Każdy uczestnik mógł sprawdzić, czy poradzi sobie z paletką i piłeczką do tenisa stołowego, czy ma szanse zostać przyszłym Matejko lub Picasso, czy umie grać zespołowo w turnieju piłkarzyków, czy umie myśleć strategicznie i zbić wszystkie pionki przeciwnika w warcaby. Po obiedzie natomiast dzieci i młodzież ucieszyli się z wycieczki do Krynicy. Czas który tam spędzili nie upłynął jedynie na kupowaniu pamiątek i spaceru po deptaku lecz na podziwianiu przyrody na górskich szlakach. Jedna z dróg prowadziła na Górę Parkową, na której to znajdują się niesamowite zjeżdżalnie, które skusiły nie tylko uczestników lecz także wychowawców i animatorów. Oczywiście będąc w tym mieście koloniści skusili się na szklaneczkę lub dwie wspaniałej górskiej wody mineralnej, oraz kilka gałek wyśmienitych lodów. Dzień zakończył się wspólną zabawą i modlitwą. I tak upłynął poranek i wieczór - dzień piąty… Następny dzień ofiarował uczestnikom sporą dawkę ruchu. Tuż po śniadaniu cała grupa zebrała się na szlaku prowadzącym na Jaworzynkę. Dla niektórych trasa wydawała się być chwilami ciężka i trudna, jednak wszyscy szczęśliwi i radośni dotarli na szczyt. Zejście było oczywiście przyjemniejszą i atrakcyjniejszą częścią wycieczki ze względu na widoki i dodatkowe atrakcje na szlaku. Po posiłku i regeneracji sił wszyscy z wielkim entuzjazmem udali się na kolejną dyskotekę. I tak upłynął poranek i wieczór - dzień szósty… Niedziela, będąca dniem pańskim, dała możliwość dłuższego spania oraz luźniejszego planu zajęć. Dlatego też po obiedzie wszyscy chętni mogli zażyć kąpieli wodnej oraz słonecznej na pobliskim basenie. Wieczorem natomiast wszyscy zebrali się przy bladym świetle ogniska, aby upiec kiełbaski oraz pobujać się w rytm gitarowych dźwięków. I tak upłynął poranek i wieczór - dzień siódmy… Nowy tydzień zaczął się tradycyjnie, jednak zawierał w sobie kilka nowych elementów. W czasie rekreacji odbyła się zabawa pod tytułem Król Lew, która zmobilizowała wszystkich do dużej ilości ruchu, ułożenia odpowiedniej taktyki oraz pracy grupowej. Po obiedzie natomiast po raz drugi koloniści odwiedzili Krynicę, w której mogli odwiedzić wszystkie miejsca, których nie udało im się zobaczyć poprzednio. Dzień jednak na tym się nie zakończył. Po kolacji odbył się wieczór "Trzech Kłamców", na który przybyli tajemniczy goście, którzy odpowiadali na zadawane przez prowadzącego pytania i każdy z nich miał swoje racje. I tak upłynął poranek i wieczór - dzień ósmy… Kolejny dzień nie zapowiadał się zbyt ciekawie, ze względu na pogodę. Jednak kadra wychowawcza była przygotowana na każdą możliwość. Każdy kto chciał, mógł zagrać we wszelkiego rodzaju gry planszowe, tenisa stołowego lub zagrać w piłkę. Po południu natomiast chętne osoby mogły popływać sobie na krytym basenie znajdującym się w pobliskim ośrodku. Jednak gwoździem całego dnia był festiwal karaoke. Był to bardzo emocjonujący i zabawny spektakl. Każda grupa przygotowała jedną piosenkę, którą zaśpiewała wspólnie na scenie. Podczas festiwalu odbyły się również występy solowe, w duecie oraz tercecie, które były wspomagane przez publiczność. Jednak największy szał wywołał występ męskiego boysbandu (wychowawca + doktor), który wykonał kultową piosenkę zespołu Univers "W taką ciszę". I tak upłynął poranek i wieczór - dzień dziewiąty... Środa także była deszczowa. Nie przeszkodziło to jednak nikomu w zorganizowaniu i uczestnictwie we wspólnych zabawach. W czasie rekreacji odbył się szereg zabaw m.in. "wąż", "tunel", "cztery bazy" oraz "zajączki", w których uczestniczyli wszyscy koloniści. W tym czasie nie zabrakło również muzyki i tańca. Zorganizowana bowiem została nauka tańca belgijskiego i brazylijskiego. Kroki do nich były łatwe, a zabawa przy tym świetna. Po kolacji natomiast odbył się "pogodny wieczór", na którym to każda grupa prezentowała szereg zabawnych skeczy. Czas oczekiwania pomiędzy kolejnymi występami, umilał występujący dnia poprzedniego boysband. Oczywiście zaangażowanie w przygotowanie poszczególnych skeczy było bardzo duże, dlatego też nikt tego wieczoru nie pomyślał nawet o nudzie. I tak upłynął poranek i wieczór - dzień dziesiąty... Następny dzień również okazał się deszczowy. Pobudka nastąpiła nieco później niż zwykle, właśnie z tego względu. Po porannych porządkach wszyscy uczestnicy zebrali się, aby tym razem obejrzeć film w całości w celu uporządkowania wcześniejszych fragmentów. Czas przyjemnie płynął i nim koloniści się spostrzegli była już pora obiadowa. Po odpoczynku po pysznym jedzeniu chętne osoby udały się na basen, natomiast reszta leniuchowała lub grała na hali w piłkę. Kolejnym punktem programu była "agapa" zawierająca w sobie pożegnalną kolację oraz następującą po niej uroczystą Mszę świętą. W "agapie" zawarta była również najprawdopodobniej najprzyjemniejsza i najbardziej ulubiona przez wszystkich rozrywka, tzn. dyskoteka, która była znacznie dłuższa od poprzednich. Jednak ze względu na zbliżający się wyjazd, uczestnicy w bardzo szybkim tempie musieli udać się do swoich łóżek na odpoczynek tuż po zakończeniu imprezy. I tak upłynął poranek i wieczór - dzień jedenasty... Pogoda nie zmieniła się także dnia ostatniego. Mając jeszcze w uszach dźwięki dyskotekowej muzyki, dzieci i młodzież z trudem i wielką niechęcią opuszczała swoje łóżka. Jednak zachęceni z wielkim entuzjazmem przez swoich wychowawców, uczestnicy udali się na śniadanie, po którym nastąpiły wielkie porządki oraz pakowanie bagaży. Następnie wszyscy koloniści zebrali się na ostatniej, wspólnej Mszy świętej, podczas której prosili Boga o szczęśliwy powrót do domu. Oczywiście Bóg wysłuchał tej modlitwy i wszyscy po długiej i męczącej podróży znaleźli się w ramionach swoich rodziców. I tak upłynął poranek i wieczór - dzień dwunasty... W taki oto sposób, po dwunastu dniach przebywania w Muszynie, wszyscy uczestnicy z radością witali znajome ulice i miejsca w Lublinie. Jednak każdy miła jeszcze w głowie świeże wspomnienia przeżytych zdarzeń i na pewno chętnie pojechałby tam z powrotem. Wrócić do Muszyny się już nie da, jednak zawsze można spotkać się z przyjaciółmi, których się tam poznało i powspominać stare, dobre czasy, oglądając zdjęcia. A już za rok odbędzie się następny wyjazd, który na pewno będzie równie emocjonujący i przyjemny jak teraźniejszy. Kto nie wierzy może się o tym przekonać już za rok. Salezjanie serdecznie zapraszają.
Jagoda